Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/760

Ta strona została skorygowana.

Nie wiedział on o celu przytrzymania panny de Cardoville; wczoraj odebrał rozkaz od księdza d’Aigrigny (już wtedy podległego zleceniom Rodina), aby ściślej jeszcze strzegł panny de Cardoville, żeby podwoił surowość względem niej.
Na widok doktora, panna de Cardoville nie mogła ukryć odrazy i pogardy.
Doktór, przeciwnie, zawsze uśmiechający się, zawsze słodziuchny, wesoło przystąpił do Adrjanny, spokojniuteńki, zatrzymał się przed nią o kilka kroków, potem, jakgdyby był zadowolony z poczynionych spostrzeżeń, odezwał się:
— Przecież nieszczęsne wypadki przedostatniej nocy mniej szkodliwy wywarły wpływ, aniżelim się obawiał... Jak widzę, masz się pani lepiej, cera twarzy prawie normalna... oczy jeszcze cokolwiek za żywe, ale już nie widać w nich niezwykłego blasku. Jużeś pani była na tak dobrej drodze!... gdy nieszczęsne wypadki zaprzeszłej nocy wprawiły panią w tem zgubniejszą egzaltację, żeś się ich nie spodziewała. Lecz, przy pomocy naszych starań, wyzdrowienie pani nie o wiele później nastąpi.
Panna de Cardoville nie mogła powstrzymać się od pogardliwej odpowiedzi:
— Jakże bezczelna jest ta pańska poczciwość! Jak podła gorliwość w zarabianiu pieniędzy!... Zawsze szalbierstwo, kłamstwo u pana w ustach. Prawdziwie, jeśli ta haniebna komedja trudzi pana do tego stopnia, do jakiego mnie napełnia obrzydzeniem, przyznać trzeba, że nie dosyć jesteś za nią wynagrodzony.
— Niestety! — odrzekł doktór tonem politowania — zawsze taż sama nieszczęsna wyobraźnia, toż samo uprzedzenie, że nie potrzebujesz naszej pomocy!... że ja gram komedję... Lecz, prócz tej małej oznaki upornej chorobliwości, stan umysłu pani znacznie się polepszył; szybko zbliżasz się do zupełnego wyzdrowienia. Później, dobre serce pani odda mi sprawiedliwość.