Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/771

Ta strona została skorygowana.

oczywisty już miał dowód, że zdrajca przeszedł do nieprzyjacielskiego obozu. Chcąc jak najprędzej zakończyć tę kłopotliwą scenę, rzekł do sędziego, usiłując okazać się powściągliwszym, pomimo gwałtownego uniesienia.
— Panie sędzio, mógłbym poprzestać na pogardzie dla takiego oskarżenia i pozostawić je bez odpowiedzi, dopókiby proces sądowy nie nadał mu jakiego takiego znaczenia... Lecz mając czyste sumienie, odwołuję się do samej panny de Cardoville...
— I cóż to znaczy, mój panie? — odezwał się żywo Rodin, zuchwale przerywając mowę doktorowi — dajmy na to, że ta zacna pani, powodowana szlachetnem uczuciem, przyzna to, co pan mówisz, cóż to będzie za dowód dla pana?... żaden.
— Ależ, panie — usiłował mówić doktór.
— Ależ, panie! — przerwał mu Rodin, nie dając przyjść do słowa — rzecz oczywista, że w przewidywaniu tego, co się dzieje w tej chwili, aby zapewnić sobie wymówkę, udałeś, że jesteś przekonany o swem obmierzłem kłamstwie, oto nawet w oczach tej biednej ofiary, aby później zasłonić się swem mniemanem przeświadczeniem?...
— Więc to tak, mój panie!? — zapytał doktór, gniewem zapalony.
— Tak, tak, mój panie! — odparł Rodin jeszcze głośniej — powiedz pan tak lub nie, że zachowujesz sobie wykręt zrzucenia tego haniebnego uprowadzenia na naukową pomyłkę? Rzecz bowiem dowiedziona, że rozum panny de Cardoville nigdy, ani na chwilę, nie był obłąkany...
— A ja, mój panie, mówię przeciwnie: że był obłąkany.
— Wstydziłbyś się, mój panie... wstydziłbyś się, powtarzam ci... gdyż szkaradną jest rzeczą tak utrzymywać w obecności pani, i nikczemną, jeślibyś prawdę mó-