Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/772

Ta strona została skorygowana.

wił, i równie nikczemną, jeśli kłamiesz — odrzekł oburzony Rodin.
— A cóż to za niepojęta zaciekłość! — zawołał z rozjątrzeniem doktór.
— Panie! — odrzekł surowo pan de Gannande. — Z tego wszystkiego okazuje się, nawet według własnego wyznania pana doktora, że stan zdrowia panny Cardoville jest o tyle uspokajający, iż dziś jeszcze wrócić może do domu.
— Nie widzę przynajmniej ku temu ważnej przeszkody, panie sędzio! — odrzekł doktór.
— Nie mam więc potrzeby użycia mej władzy dla otwarcia drzwi tego domu pannie de Cardoville? — zapytał sędzia, zwracając się do doktora.
— Panna de Cardoville jest wolną... — odrzekł Baleinier — zupełnie wolną.
— Co się zaś tyczy kwestji, czy pan wprowadziłeś tu pannę de Cardoville pod pozorem, że cierpi pomieszanie zmysłów... tem już zajmie się sprawiedliwość, mój panie.
— O to jestem spokojny! — odrzekł Baleinier.
— Szczerze panu tego życzę — zapewniał pan de Gannande. — Jakkolwiek ważne są zarzuty przeciw panu, radzibyśmy byli, zwłaszcza gdy idzie o osobę pańskiego znaczenia i na pańskiem stanowisku, aby okazały się bezzasadnemi... — Potem, zwracając się do Adrjanny, dodał: — A teraz pozwól pani zadać sobie jeszcze jedno pytanie: ten pan (tu sędzia wskazał na Rodina), który tak szczerze, tak bezinteresownie zajął się obroną pani, dał mi do zrozumienia, jakobyś pani życzyła sobie zająć się tymczasowo, do przyjazdu ich ojca, córkami marszałka Simon?... Pójdę natychmiast upomnieć się o nie w sąsiednim klasztorze, gdyż i one także, jak słyszę, podstępnie zostały tam zamknięte.
— W rzeczy samej, — odrzekła Adrjanna — jak tylko dowiedziałam się o przybyciu do Paryża córek mar-