wiona nienawiść do księdza d‘Aigrigny musiała również i w nim budzić nieprzebłaganą nienawiść; a wreszcie Rodin wcale na nią nie zważał, kiedy uczynił tak szlachetne wyznanie.
Z tem wszystkiem panna de Cardoville rzekła ozięble.
— Skoro pan wiedziałeś o haniebnych propozycjach, jakie miałeś zlecenie uczynić rządcy dóbr Cardoville, dlaczego podjąłeś się tak szkaradnego posłannictwa?
— Dlaczego?... dlaczego? — odparł Rodin z pewną niecierpliwością. — Bo wtedy jeszcze nie mogłem oprzeć się wpływowi księdza d‘Aigrigny, człowiekowi, któremu równie zręcznego nie zdarzyło mi się napotkać między ludźmi. I wyznać muszę, że cel, jaki zdawał się nadawać swym zamiarom, był piękny i wielki; lecz onegdaj... okropnie się zawiodłem... jakgdyby gromem zostałem obudzony. Zresztą, droga pani, nie mówmy już o mej nieszczęsnej podróży do zamku Cardoville. Lubo ja byłem tylko ciemnem, ślepem narzędziem, tak się jednak tego wstydzę, jakgdybym działał z własnego natchnienia...
Rodin wyznał swój błąd tak dobrowolnie, tłómaczył go tak naturalnie, jak przynajmniej się zdawało, tak szczerze go żałował, że Adrjanna, której podejrzenia nie znajdowały dalszej podniety, czuła, że jej nieufność coraz bardziej zmniejsza się.
— Tak jak pani, jak paniny Simon, książę nie stanie się ofiarą tego obmierzłego spisku, który, na nieszczęście, i innym osobom zagrażał.
— A komuż on jeszcze groził?
— Panu Hardy, człowiekowi ze wszech miar uczciwemu i zacnemu, również krewnemu pani, który, mając także prawo do spadku, haniebnym podstępem został oddalony z Paryża... Nakoniec uwziął się on jeszcze na jednego, ostatniego dziedzica, biednego rzemieślnika, który, wpadłszy w zręcznie zastawione nań sidła, został wtrącony do więzienia za długi.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/779
Ta strona została skorygowana.