nej papierem ognistego koloru, przywodził je do czołgania się z przestrachu.
Morok więc, starannie i przezornie uzbroiwszy się, trzymając rozgrzane do czerwoności przez Goljata żelazo, otworem ze strychu spuścił się do obszernej szopy, gdzie postawione były klatki ze zwierzętami; proste przepierzenie z desek oddzielało tę szopę od stajni, w której były zamknięte konie pogromcy zwierząt.
Lampa z rewerberem dosyć mocne rzucała światło na klatki.
Było ich cztery, zbudowanych z dębowego drzewa. Niezbyt gęsta żelazna krata zasłaniała je z boków. Ta krata z jednego boku otwierała się jak drzwi, dla wypuszczania zwierząt; klatki te dnami swemi spoczywały na dwóch osiach i czterech małych kółkach żelaznych, a tak łatwo je było można zataczać do wielkiego, nakrytego wozu, w którym je ustawiano do podróży. Jedna klatka była próżna, a we trzech innych były: ryś, tygrys i lew.
Nad klatką tygrysa był napis: Judasz.
Nad klatką lwa napisane było: Kain.
Nad klatką rysia czytano: Śmierć.
Ryś zasługiwał na tę smutną nazwę dla swego zdradnego drapieżnego spojrzenia.
Cały czarny, leżał w kłąb zwinięty w klatce; koloru jego nie można było rozeznać od otaczającej go pomroki, nie widać było jego samego, tylko w cieniu błyszczały dwa nieruchome ognie, dwie duże źrenice żółto-fosforycznego koloru, w nocy tylko, iż tak powiem, rozniecające się, gdvż wszystkie te kociego rodu zwierzęta najlepiej widzą tylko wpośród największej ciemności.
Morok wszedł cicho do stajni; od jego ciemno-rudego długiego futra, dziwnie odbijała jego blado-kasztanowata i żółta najeżona czupryna i długa broda; dosyć wysoko zawieszona lampa zupełnie go oświetlała, a jaskrawe światło obok nocnych cieni jeszcze wydatniejszemu czyniło rysy jego złowróżbnej kościstej twarzy.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/78
Ta strona została skorygowana.