Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/797

Ta strona została skorygowana.

Subtelny, rzadki umysł, jakim obdarzony był Rodin, najmniejszy spostrzegłszy skutek, zaraz dochodził jego przyczyny. Sądząc przez porównanie, jezuita widział z jednej strony dziewczynę ułomną, upośledzoną, ale bardzo roztropną i zdolną do namiętnego poświecęnia; z drugiej zaś strony przedstawiał mu się rzemieślnik przystojny, śmiały, dowcipny i otwarty.
Myślał sobie: — Za braterską miłość nikt się nie rumieni.
Wpadłszy na ślad tego odkrycia, Rodin chciał dalej posunąć swoje badania. Spostrzegłszy, że zmieszanie Garbuski zdziwiło Adrjannę, rzekł do niej, mrugnięciem zwracając jej uwagę na biedną dziewczynę.
— Czy widzisz pani, jak to dziewczę rumieni się, kiedy jest mowa o silnem przywiązaniu do niej dzielnego rzemieślnika?
Garbuska spuściła oczy, nie wiedząc, co ma począć ze wstydu.
Dopiero co jak pons czerwona, zbladła jak ściana i cała drżeć poczęła.
— Nie ma się pani czemu dziwić! — odezwał się znowu Rodin z miną najniewinniejszą. — E! to rzecz zupełnie naturalna; to dziecko przywiązane jest do swego brata jak dobra, życzliwa siostra. Tak go kocha, tak się z nim jednoczy, iż kiedy go kto chwali, zdaje się jej, że tem samem już i ją chwali...
— A ponieważ jest równie skromna, jak dobra — dodała Adrjanna, biorąc Garbuskę za rękę — najmniejsza pochwała, czy to dla jej przybranego brata, czy też dla niej samej, miesza ją do tego stopnia, jak w obecnej chwili... co jest istnem dzieciństwem i mocno nagannem.
Panna de Cardoville mówiła w najlepszej wierze, uważając objaśnienia Rodina za bardzo stosowne, jakiemi też były w istocie.
Garbuska była pewną... i potrzeba jej było tej pewności, aby nie umrzeć ze wstydu, że ostatnie słowa Rodina