Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/807

Ta strona została skorygowana.

to pozostanie między nami, zaraz na wstępie przywitałeś mnie tak... tak poufale... iż nie miałem nawet dość czasu..
— Panie, — przerwał zawstydzony Dagobert — zapewniam cię, że djabelnie żałuję tego, com uczynił.
— Wierzę, mój przyjacielu.. nie mówimy już o tem.. Więc tak bardzo ceniłeś ten krzyż?
— Czy ja go ceniłem! — zawołał Dagobert i znów pocałował krzyż — wszak to dla mnie rzecz najdroższa... Ten, od którego on pochodzi, mój dobroczyńca... ach! mój Boże! wszak to on sam go dotykał...
— Jakto... — rzekł Rodin, udając, że patrzy na krzyż z zajęciem i poszanowaniem — jakto! Napoleon... wielki Napoleon własną ręką, swoją zwycięską ręką dotykał się tego zaszczytnego znaku honorowego?
— Tak, panie, swoją ręką! on to umieścił go na krwią zbroczonej piersi, jako lekarstwo na moją piątą ranę... Dlatego, zdaje mi się, iż,gdyby mi przyszło umierać z głodu, w wyborze między chlebem a tym krzyżem. nie wahałbym się... aby, umierając nawet, mieć go na sercu... Ale dosyć już... dosyć o tem... Mówmy o innych rzeczach.. A to głupi, stary żołnierz, nieprawdaż? — dodał Dagobert; ręką przecierając oczy; potem, jakgdyby wyrzucał sobie, że się wstydzi szlachetnego wzruszenia, już łez nie ukrywał i mówił dalej żywo: — Oj, tak, tak, płaczę z radości, żem odzyskał krzyż... mój krzyż... który mi dał cesarz... swoją zwycięską ręką, jak mówi ten zacnym człowiek...
— Niechże więc będzie wielbiony Bóg za to, że moja uboga ręka zwróciła ci ten skarb — rzekł Rodin z rozrzewnieniem i dodał: — Na poczciwość! dzień ten będzie pomyślny dla wszystkich; właśnie napisałem to dziś w liście do pana...
— W tym liście bez podpisu? — zapytał coraz bardziej zdziwiony żołnierz — więc to pan go przysłałeś?
— Ja... obawiając się tylko nowej zasadzki ze strony