Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/810

Ta strona została skorygowana.

grigny i rozległe środki, jakiemi on rozporządza... Prawdziwie, gdyby słowa pańskie nie zasługiwały na zupełną wiarę...
— Nie uwierzyłabyś pani temu? — przerwał Dagobert — podobnie jak ja nie mogę uwierzyć, aby ten renegat, jakkolwiek jest nikczemny, miał związki z właścicielem menażenji w głębi Saksonji! a przytem, skądżeby on mógł wiedzieć, że ja z dziećmi będę przejeżdżać przez Lipsk? To niepodobna.
— W rzeczy samej — dodała Adrjanna — obawiam się, czy odraza, jaką masz do księdza d‘Aigrigny, jakkolwiek słuszna, nie unosi pana za daleko, i czy pan z tego powodu nie przypisujesz mu za wielkiej władzy i szeroko rozgałęzionych, niemal bajecznych stosunków?
Po tych uwagach nastąpiło chwilowe milczenie, podczas którego Rodin z pewnem politowaniem spoglądał to na Adrjannę, to na Dagoberta, nareszcie zapytał:
— A jakżeby ksiądz d‘Aigrigny otrzymał pański krzyż, gdyby nie te stosunki z Morokiem?
— W rzeczy samej, dobrze, że mi pan przypominasz! — odrzekł Dagobert — bo z wielkiej radości nie zastanowiłem się nad tem, jakim sposobem mój krzyż dostał się do pańskich rąk?
— Właśnie drogą stosunków, jakie ksiądz d‘Aigrigny miał w Lipsku.
— Ale jakże mój krzyż dostał się do pana w Paryżu?
— Powiedzże no pan: aresztowany byłeś w Lipsku dlatego, że nie miałeś papierów, nieprawdaż?
— Tak... a nigdy nie mogłem pojąć, jakim sposobem moje papiery i mój krzyż mogły mi zniknąć z tornistra... Sądziłem, że wypadkiem zgubiłem je.
Rodin wzruszył ramionami i rzekł:
— Były panu skradzione w oberży pod Białym Sokołem przez Goljata, jednego z zaufanych sług Maroka, a ten przesłał je księdzu d‘Aigrigny na dowód, że wykonał otrzymane zlecenie co do pana i sierot; onegdaj ja do-