Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/814

Ta strona została skorygowana.

dnakże jemu zawdzięcza księżna Saint-Dizier, że takie znaczenie i tak wielki wpływ miała za czasów restauracji... Niechże to będzie teraz pani wiadomem. Przez to towarzystwo ksiądz d‘Aigrigny jest człowiekiem tak niebezpiecznym; za pośrednictwem członków tego towarzystwa mógł on śledzić, ścigać, dosięgać różnych członków rodziny pani, jednych z głębi Azji, drugich w Indjach, a innych nareszcie w górach Ameryki, gdyż, jak to już pani powiedziałem, onegdaj, przypadkiem tylko, przeglądając papiery księdza d‘Aigrigny, wpadłem na ślad, a potem przekonałem się, że on jest członkiem tego towarzystwa, a nawet jednym z najczynniejszych i najzdolniejszych naczelników.
— Ależ, panie, jak się nazywa to towarzystwo? — zapytała Adrjanna.
— A więc dobrze... jest to... — i Rodin zaciął się.
— Jest to... jest to... — powtórzyła Adrjanna, równie ciekawa, jak Dagobert i Garbuska.
Rodin obejrzał się wokoło, dał znak, aby wszyscy jeszcze bardziej się zbliżyli, i rzekł poccihu, powoli wymawiając słowa:
— Jest to... zgromadzenie jezuitów. — I zadrżał.
— Jezuici! — zawołała panna de Cardoville, nie mogąc powstrzymać się od głośnego śmiechu, zwłaszcza, że po tajemnych, oratorskich ostrożnościach Rodina, spodziewała, się, że dowie się o czemś daleko straszniejszem — jezuici! — mówiła dalej, ciągle się śmiejąc — wszakże oni tylko w książkach istnieją! są to osoby historyczne, bardzo niebezpieczne, jak mniemam; ale dlaczego przekształcać w jezuitów księżnę Saint-Dizier i księdza d‘Aigrigny? czy nie dosyć już oni, tacy jak są, usprawiedliwiają mój wstręt dla nich i pogardę?
Rodin, wysłuchawszy spokojnie panny de Cardoville, odrzekł poważnym, uroczystym tonem:
— Zaślepienie pani przeraża mnie; przeszłość powinna była uczynić, panią przezorniejszą i baczniejszą na przy-