Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/829

Ta strona została skorygowana.

oka, i tem przyjemniejsze czyniło wrażenie, że się mieszało z lazurowym blaskiem lamp kadzielnych i czerwonych płomieni ognia, palącego się w wysokim porfirowym kominie wschodnim.
W tym nieco ciemnym salonie, napełnionym miłą wonią kadzideł, pomieszaną z przyjemnym zapachem perskiego tytoniu, mężczyzna o długich czarnych włosach na głowie, ubrany w długą ciemno-zieloną suknię, przepasaną pstrokatym, różnobarwnym pasem, klęcząc na pysznym tureckim kobiercu, zapalał złotą fajkę, a długi, cienki, kilku zwojami spoczywający na kobiercu cybuch tej fajki, jak wąż szkarłatny, upstrzony srebrnemi łuskami, kończył się w zgrabnej dłoni Dżalmy, wygodnie rozciągniętego na sofie.
Oparty łokciem na poduszce, prawą dłonią podpierał twarz, a ponieważ szeroki rękaw sukni opadł mu aż za łokieć, przeto na okrągłej jak u kobiety ręce widać było tajemniczy napis, którym go niegdyś za pomocą delikatnej igły utatuował był w Indjach Dusiciel.
Syn Kadżi-Singa trzymał w lewej ręce bursztyn. Biała, z pysznego kaszmiru suknia, której szlak w różnobarwne palmy sięgał kolan, przewiązaną była nad biodrami szalem koloru pomarańczowego.
Twarz Dżalmy, zarazem łagodna i męska, miała wyraz owej melancholijnej ciszy, do jakiej przywykł Indjanin i Arab, którzy są skłonni do odrętwiałego zamyślenia, obok gwałtownej energji w działaniu.
Żywe oczy księcia, podobne do czarnych, w błękitną perłową masę oprawnych djamentów, błąkają się od niechcenia po kwiatach sufitu.
— Czy trzeba nałożyć fajkę? — zapytał klęczący człowiek, obracając się do Dżalmy i pokazując wydatne, złowrogie rysy twarzy Faryngei-Dusiciela.
Młody książę nic nie odpowiedział, już to, że ze zwykłej na Wschodzie pogardy dla pewnych ras, nie chciał mówić do metysa, czy też, zatopiony w myślach, nie usłyszał go.