szyb futro, więc wymknęło mi się... chciałem je znowu uchwycić, zanadto wyciągnąłem rękę, wtem jedna z dziewczynek... spostrzegła ją... gdyż krzyknęła wskazując na okno.
— Głupcze!... wszystko źle... — rzekł Morok zbladłszy z gniewu.
— Ale zaczekaj pan... niewszystko chybione. Usłyszawszy krzyk, zeskoczyłem z koziołka, uciekłem do piwnicy; psa tam już nie było. Zostawiłem drzwi napół otwarte, słyszałem jak otwierano okno, i widziałem przy świetle lampy, którą stary wystawił ręką za okno; patrzał on, a nie było drabiny; okno było tak wysoko, iż człowiek pospolitego wzrostu, nie dostałby do niego.
— Będzie myślał, że to był wiatr... Ha, zręczniejszy jesteś, aniżeli się spodziewałem.
— To bardzo dobrze... Dowiedziawszy się, gdzie jest worek, pieniądze i papiery, wróciłem się... i jestem.
— Idź na górę, przynieś mi jesionową pikę, najdłuższą.
— Dobrze, panie.
— I kołdrę czerwoną, sukienną...
— Dobrze, panie.
— Ruszaj.
Goljat wszedł na drabinę; gdy już był w połowie zatrzymał się.
— Czy nie pozwoli pan, abym zlazł... po kawałek mięsa dla...
— Pikę i kołdrę! — powtórzył Morok rozkazującym tonem. I odszedł a kiedy Goljat zajęty był spełnieniem jego rozkazu, on tymczasem uchylił wielkie wrota do szopy zajrzał na dziedziniec i znowu podsłuchiwał.
— Panie jest pika jesionowa i czerwona kołdra... — rzekł olbrzym, schodząc z drabiny z temi rzeczami — cóż mam robić?
— Wróć do piwnicy, wyleź do okna, a gdy stary prędko wybiegnie z izdebki...
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/83
Ta strona została skorygowana.