Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/831

Ta strona została skorygowana.

Dżalma — gdyż przykrzy mi się ta samotność...
Po chwilowem milczeniu, syn Kadżi-Singa odezwał się nagle do Faryngei tonem niecierpliwego sułtana:
— Powiedz-no mi co!
— O czemże mam panu mówić?
— O czem zechcesz! — rzekł Dżalma z pogardliwą obojętnością, wlepiwszy ociężale oczy w sufit. — Jedna myśl nie odstępuje mnie!... chcę się rozerwać... Mów mi...
Faryngea spojrzał przenikliwem okiem na oblicze młodego Indjanina:
— Pan myślisz o paryskich kobietach...
— Milcz, niewolniku... — rzekł Dżalma.
— Dlaczegóż unikać tych myśli, panie? Książę ma dziewiętnaście lat, cały swój młodzieńczy wiek przepędził na wojnie lub w więzieniu — i jeszcze nie kochał...
Dżalma rzekł mu zarazem wyniośle i surowo.
— Nie chcę tu, obok ucywilizowanych ludzi, uchodzić za barbarzyńcę, jak oni nas zwykli nazywać... Dlatego chlubię się tem, że jestem czysty...
— Nie rozumiem, co pan mówi.
— Kochałbym może kobietę tak czystą, jak była moja matka, gdy ją zaślubił mój ojciec — rzekł Dżalma, — a kto chce wymagać od kobiety czystości, winien być równie, jak ona, czystym.
Na tę niezwykłą mowę Faryngea nie mógł się wstrzymać od złośliwego uśmiechu.
— Czegóż to się śmiejesz, niewolniku? — rzekł wyniosłym tonem książę.
— U ludzi cywilizowanych... jak książę mówi, mężczyzna, któryby się ożenił w stanie zupełnej niewinności... byłby wyśmiany i wstydziłby się.
— Kłamiesz, niewolniku! byłby wyśmiany wtedy tylko, gdyby zaślubił młodą dziewicę, nie tak czystą jak on.
— Widziałem kobiety paryskie na Isle-de-France w Pondicheri, panie, potem wielu dowiedziałem się rzeczy podczas naszej podróży.