która ją była przyjęła do siebie, prosiłam odźwierną owego domu, żeby oświadczyła mej siostrze, iż przyjdę do niej dziś rano... Co też rzeczywiście uczyniłam. Lecz daruj mi, pani, że tu wyznać muszę niektóre potrzebne szczegóły.
— Mów, mów, moja przyjaciółko.
— Młoda kobieta, która przyjęła do siebie moją siostrę, — rzekła zakłopotana Garbuska, spuściwszy oczy i zarumieniwszy się — niebardzo... przyzwoite prowadzi życie. Pewien jegomość, z którym ona miała zażyłość, nazwiskiem pan Dumolin, powiedział jej prawdziwe nazwisko pana Rodina, który, mając w tym domu najętą stancję, kazał się tam nazywać panem Charlemangne.
— Właśnie też mówił o tem u doktora Baleinier.
— A więc tedy wczoraj pan Rodin przyjmował u siebie księdza d‘Aigrigny.
— Księdza d‘Aigrigny? — zawołała panna Cardovil!e.
— Otóż czego się dowiedziałam: ksiądz d’Aigrigny przyszedł rano odwiedzić pana Rodina; nie zastawszy go, zostawił u odźwiernej swoje nazwisko napisane na kawałku papieru, z temi słowami: „Powrócę za dwie godziny“. Młoda dziewczyna, o której pani mówiłam, widziała i czytała ten napis.
— Nie... nie.. — rzekła Adrjanna, truchlejąc — to niepodobna, to jakaś pomyłka.
— Chcąc się dowiedzieć o szczegółach, — mówiła Garbuska — pytałam odźwierną, czy pan Rodin i ksiądz d‘Aigrigny gniewali się; o ile mogła zauważyć, jeden na drugiego, gdy ich widziała wychodzących z domu; powiedziała mi, że nie, ksiądz d‘Aigrigny mówił tylko do pana Rodina, rozstając się z nim przy bramie domu: „Jutro... napiszę do pana.. zgoda, pamiętajże pan...“
— O mój Boże! czyliżby to był tylko sen! — rzekła Adrjanna, przyłożywszy ręce do czoła — nie mogę wątpić o tem, co mówisz, kochana przyjaciółko, a z tem wszystkiem, moja droga przyjaciółko, nie lękajmy się niepotrzebnie, nie bądźmy zbyt skwapliwe do uwierzenia złe-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/842
Ta strona została skorygowana.