Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/85

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XI.
PODEJŚCIE.

Odczytawszy wyjątki z dziennika ojca, sieroty zamilkły na jakiś czas, smutnie się zamyśliły, oglądając pożółkłe pismo.
Dagobert, także zadumany, myślał o swym synu i o swej żonie, z którymi był już dawno rozłączony, a których niedługo może spodziewał się ujrzeć. Potem pierwszy przerwał milczenie, od kilku minut trwające, i, biorąc pismo z rąk Blanki, złożył je troskliwie, włożył do kieszeni i rzekł do sierot:
— Tak więc, moje dzieci, bądźcie spokojne... widzicie, jak zacnego macie ojca; myślcie tylko o radości, z jaką wkrótce go ucałujecie, i pamiętajcie zawsze o imieniu uczciwego chłopca, któremu zawdzięczać będziecie tę przyjemność; bo gdyby nie on, jużby wasz ojciec był zabity w Indjach.
— Nazywa się on Dżalma... Nigdy go nie zapomnimy — rzekła Rózia — i prosić będziemy naszej matki, aby czuwała nad nim tak, jak nad nami...
— A gdy nasz anioł-stróż Gabrjel przyjdzie jeszcze- — dodała Blanka — powiemy mu także o nazwisku Dżalmy.
— Dobrze, moje dzieci, pewien jestem, że co się tyczy serca, o niczem nie zapomnicie... Lecz wróćmy do wędrownika, który przybył do waszej biednej matki. Widział on generała w miesiąc po zdarzeniach, o których