Było to w nocy.
Dziewiąta godzina dopiero co wybiła.
Wieczorem owego dnia, w którym panna de Cardoville pierwszy raz widziała się z Dżalmą, Floryna blada, niespokojna, drżąca, ze stoczkiem w ręku weszła do sypialnego pokoju, umeblowanego skromnie, ale bardzo przyzwoicie i wygodnie. Pokój ten należał do mieszkania, zajmowanego przez Garbuskę u Adrjanny, a mieścił się na dole; dwa były do niego wejścia: jedno prowadziło na ogród, drugie na dziedziniec; tędy to przychodziły do Garbuski osoby, chcące otrzymać wsparcie.
Postawiwszy stoczek na kominku i prędko rzuciwszy okiem po całym pokoju, pokojówka zbliżyła się do dużego biurka mahoniowego, na którem stała piękna biblioteczka z dobranych książek; klucz był w zamku każdej szuflady: wszystkie trzy zrewidowała Floryna. Znajdowały się w nich różne prośby o wsparcia, z wypisanemi na nich gdzie-niegdzie ręką Garbuski uwagami.
Przy łóżku były małe drzwi, prowadzące do gabinetu garderobianego; wszedłszy tam, Floryna najprzód szukała daremnie w wielkiej szafie. Tu znalazła starannie złożone stare, liche gałganki, w które odziana była Garbuska, gdy przybyła do tego bogatego domu.
Floryna struchlała; mimowolne wzruszenie odbiło się
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/865
Ta strona została skorygowana.
XVIII.
RADY.