Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/867

Ta strona została skorygowana.

Na te słowa Garbuska spojrzała z radością i zdziwieniem, nieco zarumieniła się, wstała i pobiegła do drzwi, prowadzących do salonu, w którym się znajdował Agrykola.
— Dzień dobry, kochana Garbusko — rzekł kowal, czule całując dziewicę, której lica rozpaliły się, zaczerwieniły pod braterskiemi pocałunkami.
— Ach! dla Boga? — zawołała nagle wyrobnica, wpatrując się zmartwiona w Agrykolę — cóż to znaczy ta czarna przepaska na twem czole?... Zostałeś więc raniony?
— To nic, — rzekł kowal — to nic nie znaczy, nie zważaj na to... powiem ci zaraz o tem... jak mnie to spotkało... A tymczasem chcę cię prosić o radę w bardzo ważnych okolicznościach.
— Chodź więc do mego pokoju, będziemy tam sami — rzekła Garbuska, idąc przed Agrykolą.
— A to mi się dopiero podoba, moja kochana Garbusko... otóż tak chiąłbym cię widzieć zawsze mieszkającą; poznaję w tem wszystkiem pannę Cardcwille... Jakie serce.. jaka dusza... Ty nie wiesz... ona napisała do mnie onegdaj... dziękując mi za to, co dla niej uczyniłem... Przysłała mi szpilkę złotą, bardzo prostą, którą musiałem przyjąć, jak mi pisała, gdyż nie ma innej wartości nad tę, że ją nosiła jej matka. Gdybyś wiedziała, jak mnie wzruszył ten delikatny dar.
— Nic cię nie powinno dziwić, co pochodzi od tak szlachetnej pani. Ale twoja rana...
— Zaraz, moja kochana... tyle mam rzeczy do powiedzenia ci!... Zacznijmy od najpilniejszej, idzie bowiem o radę dla mnie w bardzo ważnej okoliczności...
— Mów prędko.
— Od czasu, jak moja matka wyjechała z Gabrjelem na prowincję, na probostwo, które dostał, i od czasu jak mój ojciec mieszka z marszałkiem Simon i jego córkami, jak ci wiadomo, mieszkałem w fabryce pana Hardy z mymi towarzyszami we wspólnym domu. Lecz dziś rano... ach!