buska, uśmiechając się — to osobliwa rzecz, jak podobne do siebie jesteśmy...
Agrykola nie spostrzegł rozpaczliwej ironji, jaką ukrywała w swych słowach Garbuska, i mówił dalej, równie szczerze jak tkliwie:
— Czy sądzisz, kochana Garbusko, że uwiódłbym się miłością naprawdę, gdybym w ukochanej osobie, w jej charakterze, w jej sercu i duszy nie upatrywał zalet, które w tobie szanuję?...
— Dosyć, dosyć, mój bracie... — rzekła Garbuska, uśmiechając się; tak, nieszczęśliwa miała tyle mocy, iż mogła się uśmiechnąć — jak widzę, mój braciszku, romansowy dziś jesteś... A gdzież poznałeś tę młodą osobę?
— Jest to, powiem ci otwarcie, siostra jednego z moich towarzyszy: jej matka jest dozorczynią garderoby fabrycznej; potrzebowała nowej pomocnicy, a ponieważ, według zwyczaju tutejszego stowarzyszenia, pierwszeństwo otrzymania pracy w fabryce mają krewni... przeto pani Bertin, tak się nazywa matka mojego towarzysza, sprowadziła z Lille swoją córkę, gdzie bawiła przy swojej ciotce, i pięć dni temu przybyła do garderoby fabrycznej... Trzeciego dnia biegłem do niej skwapliwie... a teraz kocham się zapamiętale... i postanowiłem żenić się z nią.... jeżeli takie będzie twoje zdanie... Z tem wszystkiem... tak... to dziwi cię... ale wszystko od ciebie zależy... nie będę prosił o pozwolenie ojca i matki, aż ty wyrzekniesz.
— Nie rozumiem cię, Agrykolo.
— Wiesz, jaką ufność pokładam w niewypowiedzianej domyślności twego serca! Poprosisz panny de Cardoville, żeby ci pozwoliła wyjść na kilka godzin; zaprowadzę cię do fabryki; mówiłem już o tobie pani Bertin i jej córce, jako o swej kochanej siostrze... i według wrażenia, jakie na tobie sprawi widok Anieli, oświadczę się, lub nie... Może uważać to będziesz z mej strony za dzieciństwo, za gusła, jednak przy swojem pozostanę...
— Nie żartuj sobie, braciszku... — rzekła Garbuska
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/874
Ta strona została skorygowana.