Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/877

Ta strona została skorygowana.

pamiętale i którą poślubi, jeżeli mu tak doradzi domyślność mego serca... To małżeństwo... ta myśl najsroższa jest dla mnie ze wszystkich, jakie mnie dręczyć mogły...
„Rzecz dziwna, osobliwa! nigdy mi się nie wydawał Agrykola piękniejszym niż dziś rano... Jak w jego męskiej twarzy malowało się miłe wzruszenie, gdy mi mówił o niepokoju owej młodej damy... Gwałtownie biło we mnie serce, gdym go słuchała mówiącego o nieszczęściu kobiety, narażającej się na zgubę dla mężczyzny, którego kocha... ręce mi się rozpaliły... jakaś miękka niemoc całą mnie opanowała... zdawało się, że umieram... Rzecz godna śmiechu! Czyż ja mam prawo się rozczulać?

„Tak... co się stało dziś, stać się mogło i potem — prędzej czy później... wszystko jedno.
„Tak, i to jest pocieszające... dla tych, co lubią życie... owa myśl: że śmierć nie jest... straszną, że i tak prędzej czy później musi nastąpić. Wstrzymywało mnie zawsze od samobójstwa uczucie powinności... Nie o sobie tylko myśleć trzeba.
„I tak więc... dziś... już miałam chęć zakończyć życie... Ani Agrykola, ani matka jego... już nie potrzebują mojej pomocy... Tak... ale ci nieszczęśliwi, których mi poruczyła panna Cardoville?... Ależ sama nawet moja dobrodziejka, lubo ona mnie łajała w sposób uprzejmy za me uporczywe podejrzenia względem tego człowieka... Bardziej teraz niż kiedykolwiek... przeczuwam grożące jej niebezpieczeństwo... bardziej teraz niż kiedykolwiek wierzę, że moja obecność przy niej może być jej pożyteczna...
„Trzeba więc żyć...
„Żyć, aby pójść jutro zobaczyć tę młodą dziewczynę... którą Agrykola kocha.
„Ach, mój Boże!... dlaczegóż ja zawsze doznaję tylko