Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/878

Ta strona została skorygowana.

boleści, a nigdy nienawiści?... Musi to być gorzka rozkosz w tej nienawiści!... Tylu ludzi nienawidzi!... Może i ja będę nienawidziła... tę dziewczynę... Anielę... jak on ją nazywa... mówiąc mi naiwnie: „Prześliczne imię... Aniela... nieprawdaż Garbusko?“
„Ja nienawidzę tę dziewczynę?... A za co? Czyż ona ukradła mi piękność, która uwodzi Agrykolę? Mogęż mieć jej za złe, że jest piękna?
„Lękam się tylko, abym się nie rozpłakała na widok tej dziewczyny, aby mi nie zabrakło sił do przezwyciężenia wzruszenia. Bo wtedy, o mój Boże! mój płacz jakążby był oznaką dla Agrykoli! Jemu... odkryć nierozsądną miłość, jaką we mnie wzbudził... O! nigdy... dzień, w którymby się dowiedział, byłby ostatnim dniem mego życia... Wtedy byłoby dla mnie coś wyższego nad powinność, dla uniknięcia wstydu, wstydu nieuleczalnego, któryby mnie piekł zawsze, jak rozpalone żelazo...
„Nie, nie, będę spokojna... A wreszcie, czyż niedawno nie wytrzymałam mężnie w obecności jego strasznej próby? Będę spokojna; trzeba zresztą, aby moja osoba nie zaćmiła mego wzroku, tak bystrego dla tych, których kocham.
„Gdy wspomnę na moje poświęcenie dla niego, ileż to razy, w największej skrytości serca, stawiałam sobie pytanie, czy też przyszło mu kiedy na myśl kochać mnie inaczej, aniżeli kocha się siostrę, czy też pomyślał kiedy, jak przywiązaną miałby ze mnie żonę?
„Ale cóż?... Mnie być jego żoną... Przebóg!... To marzenie równie niedorzeczne, jak trudne do opisania, tej niewymownej słodyczy myśli, w których zawierają się wszelkie uczucia, zacząwszy od miłości małżeńskiej, aż do miłości macierzyńskiej... te myśli i te uczucia dla mnie są wzbronione pod karą wystawienia się na pośmiewisko równie wielkie, jak gdybym ubrała się w piękne suknie, lub włożyła strój, którego nie pozwalają mi nosić szpetność i ułomność?