„A zresztą, chociażby Agrykola chciał, bym pozostała jego żoną... czyliżbym mogła być tak samolubną, iżbym na to zezwoliła...“
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Na tem kończył się dziennik. Widać było z licznych śladów, że często płakać musiała...
Garbuska znalazła jednak, w swem szlachetnem sercu dość sił, aby spełnić prośbę Agrykoli. Nazajutrz udała się z kowalem do fabryki pana Hardy. Floryna, dowiedziawszy się o odejściu Garbuski, ale zatrzymana przez część dnia na usługach przy pannie Cardoville, pewna będąc, że nikt jej nie spostrzeże, za nadejściem zmierzchu weszła do pokoju wyrobnicy... Wiedząc już, gdzie znajdzie rękopis, poszła do biurka, otworzyła skrytkę, potem, dobywszy z kieszeni zapieczętowany list, włożyła go w miejsce, z którego zabierała rękopis.
Odczuwała dobrze nikczemność swego postępku, lecz strach przed Rodinem przewyższał uczciwe głosy, odzywające się w niej. Schowawszy kajet pod fartuch, wyszła ukradkiem z pokoju Garbuski.