„Dlatego, mocnobym się ucieszyła, gdyby Agrykola, w dniu moich imienin, nazwał mnie choć raz właściwem imieniem... Magdalena.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Coraz mocniej wzruszana Floryna, przewróciła kilka kartek i znowu czytała:
„Wzbronione są nam materjalne rozkosze z przyczyny naszego ubóstwa. Czyliż więc ludzką jest rzeczą wzbraniać nam rozkoszy duchowych?
„Czy Agrykola jest mniej dobrym rzemieślnikiem dlatego, że, powróciwszy do matki, poświęca dni świąteczne na pisanie owych śpiewek popularnych, któremi rozrywają się przy pracy rzemieślnicy? Czy byłoby lepiej, gdyby spędzał ten czas na hulankach w szynkowni? Ach! mylą się ci, którzy wzbraniać nam chcą tych niewinnych rozrywek po pracy, dlatego, jak mówią, że, w miarę, jak oświeci się i wykształci nasz rozum, nie będziemy tak cierpliwie znosili niedostatku i biedy, i że przez to staniemy się drażliwszymi.
„Ale nie, przeciwnie, ustają między ludźmi zwady, nienawiść, w miarę, jak ich rozum rozwija się, skłonniejsi są wtedy do zgody i wzajemnej miłości; tym sposobem dochodzimy do poznania się na cierpieniach moralnych, wtedy to poznajemy, że bogaci i dostojni ludzie miewają częstokroć przykre dolegliwości, i uczymy się wzajemnego pobłażania i litowania się nad sobą.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
„Poszłam odnieść pilną robotę; przechodziłam przez plac du Temple; o kilka kroków przede mną dziecko, mające najwyżej dwanaście lat, z gołą głową i boso, pomimo zimna, bardzo biedne, w gałganki tylko ubrane, prowadziło na uzdeczce wielkiego, bez zaprzęgu, ale z uprzężą na szyi, konia od wozu... Koń co chwila stawał uporczywie, nie chcąc iść... dziecko, nie mając bata do popędzania go, nadaremnie ciągnęło za uzdeczkę... koń ruszyć nie chciał... stojąc jak wryty... Wtem biedny malec