gę. — Żołnierz nie mógł skończyć; zakrył sobie twarz rękami, kiedy tymczasem sieroty rozrzewnione rzuciły mu się obie w objęcia.
— Tak, ale — rzekł z dumą Dagobert... — po chwili bolesnego milczenia.
— Wtedy okazałyście się godnemi córkami zacnego generała... pomimo niebezpieczeństwa, nie można było oderwać was od loża waszej matki; pozostałyście przy niej aż do końca... Wy zamknęłyście jej powieki, wy czuwałyście nad nią... i wy nie chciałyście odjechać pierwej, aż ujrzałyście krzyż postawiony na jej grobie.
Tu Dagobert nagle przerwał mowę.
Usłyszawszy okropne lżenie konia, połączone z dzikim rykiem, podskoczył ze stołka i zawołał:
— To Jowialny! mój koń. Cóż to robią mojemu koniowi? Potem, otworzywszy drzwi, zbiegł prędko po schodach.
Dwie siostry przytuliły się do siebie tak przerażone, iż nie spostrzegły ręki sięgającej wybitą szybą, otwierającej rygiel okna, odpychającej gwałtownie futro i przewracającej na małym stoliku lampę przy której leżał tornister żołnierza.
Tak więc sieroty pozostały pośród głębokiej ciemności.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/90
Ta strona została skorygowana.