Tym sposobem mój kapitał przyniesie mi rocznie najmniej 5 procent, i ten dochód będzie pewny, gdyż oparty będzie zawsze na płacy za robotę.
— Ach, panie Agrykolo, teraz zaczynam pojmować, jak można częstokroć robić wiele dobrego nawet z własną korzyścią.
— A ja, pani, niemal pewien jestem, że, uczciwie i sprawiedliwie prowadzone interesy, z czasem prawie zawsze stają się dobrami. Ale wróćmy do naszego spekulanta. Tak więc powie on sobie: moi robotnicy, mieszkając blisko fabryki, zawsze przychodzić do niej będą czerstwi, raźni, a ich mieszkania będą zdrowe, wesołe i należycie ciepłe. Gdyby moich dwustu sześćdziesięciu robotników, zamiast prowadzić tyle oddzielnych, biednych kuchni, stowarzyszywszy się, założyło jednę wspólną dla wszystkich, dobrze urządzoną kuchnię, ileżby to wynikło stąd ważnych dla mnie i dla nich korzyści!... Przy tak urządzonem, oszczędnem gospodarstwie, moi robotnicy mieliby za czterdzieści, a najwięcej za pięćdziesiąt centimów na osobę dziennie, wikt zdrowy, smaczny i dostatni.
— O! panie Agrykolo, teraz dopiero rozumiem wszystko.
— Ani wątpić, że nic prostszego i jaśniejszego... to wyborne, piękne, a jednak nikt o tem nie pomyśli... A cóż powiesz, panno Anielo, kiedy jej dowiodę, że nasz spekulant ma jeszcze większe korzyści na tem, że, nietylko płaci swym robotnikom ugodzoną płacę za robotę, ale nadto ustępuje im część czystych dochodów.
Tak rozmawiając, Agrykola z Anielą przybyli niedaleko bramy, prowadzącej do ogrodu wspólnego domu.
Starsza kobieta, skromnie, ale porządnie ubrana, przystąpiwszy do Agrykoli, rzekła.
— Czy pan Hardy powrócił już do fabryki?
— Nie jeszcze, ale oczekują go lada chwila.
— Może dziś jeszcze?
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/903
Ta strona została skorygowana.