się Cebuli, i ciągle usiłowała nie dopuścić do pokoju, gdzie schroniła się jej matka, która, wychyliwszy się za okno, wołała Agrykoli na ratunek. Młody kowal znowu był w zapasach ze strasznym kamieniarzem.
— Puść mnie... daję ci słowo... jutro będziemy się bili... kiedy zechcesz — rzekł, słysząc wołanie.
— Nie chcę odgrzewanego... ja jadam na gorąco — odrzekł kamieniarz i, uchwyciwszy kowala za szyję potężną ręką, chciał oprzeć się kolanami na jego piersiach.
— Ratunku!... zabijają moją córkę! — krzyczała matka Anieli rozpaczliwym głosem.
— Przebacz mi!... proszę cię, przebacz mi!... Puść mnie... — rzekł Agrykola.
— Zbyt głodny jestem! — odpowiedział kamieniarz.
Wtem kamieniarz uczuł, jak go przejęto ostremi zębami w udo i zarazem dostał trzy czy cztery potężne kije w głowę. Puścił zdobycz i padł na jedno kolano i na rękę, chcąc zakryć się drugą od otrzymywanych ciosów, które ustały, gdy się wydobył Agrykola.
— O! mój ojcze... ty mnie bronisz... Byle tylko dla Anieli nie było zapóźno — zawołał kowal podnosząc się.
— Biegnij prędko, nie myśl o mnie — odpowiedział Dagobert.
I Agrykola pobiegł do wspólnego domu. Dagobert, a za nim Ponury, przybyli, odprowadzając córki marszałka Simona do dziadka. Agrykola tymczasem zdołał poroztrącać mężczyzn, broniących przystępu do schodów, wbiegł na korytarz, gdzie wychodziły drzwi od mieszkania Anieli. Wszedł właśnie w tej chwili, kiedy Aniela machinalnie zasłaniała twarz od paznogci Cebuli, która z wściekłością chciała pokaleczyć twarz swojej ofiary. Rzucił się na megierę i uchwycił ją krzepko za jej rudy warkocz, odepchnął ją w tył, a potem, kopnąwszy silnie nogą, przewrócił ją wznak, — wszystkiego tego kowal dokonał w mgnieniu oka. Cebula, potężnie w głowę ugodzona, więcej się nie podniosła. Kilku robotników wbie-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/922
Ta strona została skorygowana.