ców kraju naszego półbożka... warczące tygrysy... ryczące lwy... Czy nie warte to będzie ksiąg?
— Ależ...
— A więc trzeba odkryć pani tajemnicę mej nadprzyrodzonej władzy; powróciwszy ze spaceru, będziesz pani u mej siostrzenicy, a potem pojedziejemy na bardzo ciekawe widowisko, odbywające się w Paryżu przy bramie św. Marcina... Pogromca zwierząt, bardzo osobliwy, pokazuje tam zupełnie dzikie zwierzęta w lesie (jest to wprawdzie tylko złudzenie), i odbywa z niemi, z tygrysami, lwami, rysiami, okropne walki. Cały Paryż biegnie na te widowiska i ujrzy tam panią piękniejszą, bardziej niż kiedykolwiek zachwycającą.
— Dobrze... dobrze... jestem gotowa... słusznie pan mówisz... Największą będzie dla mnie przyjemnością widzieć te dzikie zwierzęta, bo mi przypominać będą owe, które mój półbożek tak heroicznie zwalczał. Zgadzam się jeszcze na wezwanie pańskie i dlatego, że pierwszy raz w mem życiu pałam chęcią okazać się jak najpiękniejszą... wszystkim i dla wszystkich... Przyjmuję... wreszcie i dlatego... że...
Przerwało jej lekkie pukanie do drzwi, potem weszła Floryna, oznajmiając przybycie Rodina.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/943
Ta strona została skorygowana.