zdolnego... poniżającego się do takich intryg, który po tylu szatańskich zabiegach, w końcu śmiesznością się okrywa... nic bowiem śmieszniejszego, jak być zwyciężonym przez dziewczynę, której jedynym orężem jest... jej miłość. Od dzisiejszego dnia uważam pana za nieprzebłaganego nieprzyjaciela; nie wiem jeszcze, jakiemi zdążać chcesz drogami; ani wątpić, że godne będą przeszłości, a przecież... ja się pana nie boję. Od jutra moja familja uwiadomioną zostanie o wszystkiem, i roztropnie wziąwszy się, zabezpieczymy się, gdyż tu idzie o owo ogromne dziedzictwo, którego już o mało nam nie wydarto. Pan sam powiedziałeś mi, że moi nieprzyjaciele tak niebezpiecznie są zręczni, iż bezustannie wszystko trzeba przewidywać; będę pamiętała słyszaną od pana naukę...
— Byłoby to nieroztropne, jak i dziwne, gdybym chciał być pani nieprzyjacielem — rzekł Rodin, ciągle zimny.
— Dam panu jeszcze radę: będzie krótka; nie próbuj pan walczyć ze mną, bo wystaw sobie, że napotkałbyś coś silniejszego od siebie i swoich wspólników, to jest kobietę, broniącą swego szczęścia.
Piękne jej oczy iskrzyły się szczęśliwością tak nieustraszoną, niż Rodin uczuł obawę.
Pomimo to nie widać było, aby się zmieszał.
— Kochana pani, według wszelkiego prawdopodobieństwa, nigdy się już nie zobaczymy,,, jednę tylko przypomnę pani rzecz, którą pamiętać proszę: nigdy się nie usprawiedliwiam... zajmie się tem za mnie przyszłość... Jestem jej uniżonym sługą.
I ukłonił się.
— Panu hrabiemu... moje najwinniejsze uszanowanie — dodał, kłaniając się jeszcze niżej panu Montbron.
Zaledwie oddalił się Rodin, kiedy Adrjanna, pobiegłszy do biurka, coś naprędce napisała, zapieczętowała i rzekła do pana Montbron:
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/949
Ta strona została skorygowana.