— Wasza wysokość zna jego zdolności... — rzekł ksiądz d’Aigrigny z wymuszoną miną.
— Czy uważasz, że jest ambitny? — spytał kardynał po chwili milczenia... — Czy nie sądzisz, żeby miał na myśli jakie inne cele.. a nie cel największej chwały swego zgromadzenia?... Tak... mam do tego słuszne powody, że ci to mówię... — dodał prałat.
— Ja myślę... że, jeśliby jego pozorne poświęcenie dla zgromadzenia miało jakie skryte zamiary, wypadłoby wszystkimi sposobami starać się przekonać go... bo przy takich wpływach, jakie on zjednał sobie w Rzymie, i to oddawna już... które ja odkryłem...
Ksiądz d‘Aigrigny nie mógł dokończyć. W tej chwili pani Grivois, zapukawszy wprzód, uchyliła drzwi i dała znak swej pani. Księżna odpowiedziała skinieniem głowy. W sekundę potem wszedł do salonu Rodin.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/978
Ta strona została skorygowana.