Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/980

Ta strona została skorygowana.

zęby, do prałata.
— Nie występuję tu z prośbą do waszej wysokości, aby był sędzią między wielebnym księdzem Rodinem, a mną, nasz generał wyrzekł: ja byłem posłuszny. Ale, ponieważ wasza wysokość wkrótce znowu zobaczy się z naszym przełożonym, pragnąłbym więc, jeżeliby raczył uczynić mi tę łaskę, aby mógł donieść mu wiernie odpowiedzi jego wielebności ksiądza Rodina na niektóre z pytań, jakie mu zaraz uczynię.
Prałat skinął głową. Rodin spojrzał na księdza d‘Aigrigny ze zdziwieniem, i rzekł mu oschle:
— To już rzecz osądzona... po co te zapytania?
— Nie dla uniewinnienia mnie, — mówił znowu ksiądz d‘Aigrigny — ale żeby należycie wyłożyć stan rzeczy jego wysokości.
— A kiedy tak, proszę mówić... ale unikać słów nieużytecznych; — potem Rorin, dobywszy dużego srebrnego zegarka, zobaczył godzinę i rzekł — o godzinie drugiej muszę być u Ś-go Sulpicjusza.
— Starać się będę rzeczy przedstawiać krótko, jak tylko można — rzekł ksiądz d‘Aigrigny, zaledwie ukrywając swoją urazę i mówił do Rodina. — Gdy wasza wielebność uznał za rzecz potrzebną, w miejsce moich, rozpocząć swoje działania, ganiąc... za surowo może, sposób w jaki ja prowadziłem interesy, wyznam, były skompromitowane.
— Skompromitowane? — odrzekł Rodin ironicznie. — Powiedz-że raczej wasza wielebność... stracone... gdy kazałeś mi napisać do Rzymu, że wypadło zrzec się wszelkiej nadziei.
— Dlatego — mówił ksiądz d‘Aigrigny — jego wielebność ksiądz Rodin zarzucał mi, żem używał tylko grubijańskich środków wojskowych, gdyż jak mówił, gwałtowność ich nie zgadzała się i obrażała tegoczesne zwyczaje... Mniejsza o to... Lecz najprzód... nie mogły być także przedmiotem żadnego dochodzenia, a wreszcie gdyby nie zbieg niesłychanych, nieszczęśliwych wypadków,