Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/983

Ta strona została skorygowana.

dotkliwy cios w najmilszych mu rzeczach: — rzekł ksiądz d‘Aigrigny, który we wszystkiem szukał zarzutów przeciwko Rodinowi — poniósł stratę na majątku, a za to tem pilniej i troskliwiej ubiegać się będzie o spuściznę.
Ten zarzut wydawał się ważnym w oczach obydwuch prałatów i księżnej; wszyscy spoglądali na Rodina z natężoną ciekawością. On zaś wziął butelkę, nalał sobie szklankę madery i wypił duszkiem. Od kilku już chwil czuł przejmujący go dreszcz, spodziewał się, że wino pokrzepi go. Otarłszy sobie usta odwrotną stroną brudnej ręki, powrócił do stołu i rzekł do księdza d‘Aigrigny:
— Pan Hardy myśleć ma o pieniądzach? — zapytaj raczej, czy on pomyśli o czemkolwiek? on stracił chęć do wszystkiego. Obojętny na wszystkie potrzeby życia, pogrążony w odrętwieniu, czasami się tylko z niego budzi i zalewa łzami; wtedy mówi tylko z machinalną dobrocią do otaczających go ludzi, którzy mają go w troskliwej opiece (a w dobre oddałem go ręce). Zaczyna jednak okazywać się czułym na tkliwe politowanie, które bezustannie dla niego mają... Bo on jest dobry... poczciwy, tak poczciwy, jak słaby, i do tego przymiotu jego... użyć myślę wielebności księdza d‘Aigrigny, aby dopełnił, co jeszcze pozostaje do zrobienia.
— Mnie? — rzekł mocno zdziwiony ksiądz d‘Aigrigny.
— Tak, a wtedy przyznasz wasza wielebność, czy otrzymany przeze mnie skutek... nie jest znaczny, i...
Potem, przestawszy mówić i ręką sobie czoło potarłszy, rzekł Rodin sam do siebie:
— To osobliwa rzecz!
— Pewnie to przeklęte wino... którego się napiłem... nie przywykły jestem do niego. Głowa mnie trochę boli... ale to przeminie.
— W rzeczy samej... oczy waszej wielebności zaczerwieniły się — rzekła księżna.
— To dlatego pewno, żem za mocno natężał wzrok, patrząc na moją pajęczynę; — odrzekł jezuita, chytrze się