Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/986

Ta strona została skorygowana.

... ale nie dokonać jej... wypada mi niknąć.. kryć się... ale czuwać bezustannie w ciemności, skąd trzymać będę wszystkie nici... którym działanie... ja sam... nadać mogę...
Rodin znowu przerwał. Z czoła lał mu się zimny pot, czuł, jak mdlały pod nim nogi, pomimo uporczywej energji, rzekł:
— Poznaję... że... niedobrze mi jest... jednak dziś rano byłem tak zdrów, jak nigdy... drżę mimowolnie... zimno mi...
— Przybliż się wasza wielebność do ognia... ta nagła słabość — rzekł biskup, podając mu rękę z heroicznem poświęceniem — to przejdzie.
— Ten ogień rozgrzał mnie; to przeminie... na poczciwość! mam też czas cackać się... Co za zdarzenie?... chorować w chwili, kiedy sprawa Rennepontów... za mojem tylko staraniem... powieść się może... Wróćmy więc do rzeczy... mówiłem waszej wielebności, mości księże d‘Aigrigny, że wiele mi możesz dopomóc. Pani także, mościa księżno, bo pani wzięłaś również udział w tej sprawie, jakgdyby była twą własną; i...
Znowu Rodin przerwał...
Tym razem krzyknął przeraźliwie, upadł na stojące obok krzesło, przechylił się wtył konwulsyjnie i, rękami za piersi chwyciwszy, zawołał:
— Ach, jakiż ból!...
Wtedy, rzecz straszna! trupiowata twarz jego okropnie i nagle się zmieniła... wklęsłe już oczy krwią zaszły, i tylko źrenice jak ogień błyszczały; drgające nerwy obciągnęły skórę na wystających kościach twarzy, która okryta wilgocią, przybrała kolor zielonawy; z ust współotwartych wymykał się przyspieszony oddech, przerywany następującemi słowy:
— Och!... jakie boleści... pali mię, piecze.
Potem, w napadzie maligny, Rodin drapać się zaczął paznogciami po gołych piersiach, gdyż rozszarpał był na sobie kamizelkę i rozdarł czarną brudną koszulę, jak-