Już dwa czy trzy razy przyszedł jeden z miejscowych garsonów i mówił pocichu do siwych kolegów, wskazując im giestem sufit sali bawialnej; lecz koledzy jego bynajmniej nie uważali na jego przestrogi ani na jego obawę, nie chcąc pewno psuć humoru biesiadników, których zapamiętała wesołość coraz bardziej zdawała się wzmagać.
— Któż będzie wątpić teraz o naszym wybornym sposobie traktowania tej niegrzecznej cholery? Czy ośmieliła się targnąć na nasz szanowny hufiec? — rzekł okazały Kuglarz-Turek, należący do sztandarowego orszaku maskarady.
— Znaczy to — rzekł sławny malarz romantyczny, przebrany za Rzymianina ze szkoły Dawida — znaczy to, że cholera jest nędznym kolorystą, bo jej paleta jeden tylko ma ton, i to zielonawy... Pewno ten dziwak uczył się u nudnego Jakóba, króla malarzy klasycznych, którzy są klęską dla innych rodzajów...
— Panowie! — zawołał rzeźbiarz, niemniej sławny — zakończymy tu krótko tę kwestję. Cholera jest bezecnym kolorystą, ale wyborny z niej rysownik... oddaje ci całą budowę ciała, bardzo wydatne muskuły i żyły, a jak obiera z ciała! Przy niej Michał-Anioł byłby ledwie uczniem.
— Zresztą, panowie — rzekł Nini-Moulin ze śmieszną powagą — w tej klęsce jest wielka przestroga.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/996
Ta strona została skorygowana.
VI.
ORYGINALNY POJEDYNEK.