Strona:PL Sue - Artur.djvu/1017

Ta strona została przepisana.
Serval 30. Grudnia 18**

Co za wypadek!... Nie, nie tysiąc razy nie; ona ztąd nie pojedzie Teraz mam prawo czuwać nad jéj przyszłością.... nigdy jéj nieopuszczę...
Dzisiaj parobek folwarczny przybił do zamku.
Przyniósł mi bilet od Maryi.
Prosiła mnie abym przybył natychmiast.
Za godzinę już byłem w folwarku.
Zastałem Maryę i jéj ciotkę; obie łzami zalane.
— Co wam takiego?... zawołałem.
— W tym liście, — rzekła pani Kerouët, — pan Duvallon pisze nam iż przybywa dzisiaj po Maryę... z rozkazu pana Belmont.
— I pozwolisz jéj pani odjechać?.... — zawołałem.
— I ty na to przystaniesz, Maryo?...
Marya, blada jak śmierć, przesunęła ręce po oczach, i zawołała: — Co za przebudzenie... o mój Hoże.... co za przebudzenie!.... Jestem zgubiona!...
Dałem Maryi skinienie poznać aby milczała... Ciotka cała zajęta swym żalem, nie słyszała jéj.
O! mój Hoże! — mówiła pani Kerouët, — o-