Strona:PL Sue - Artur.djvu/1020

Ta strona została przepisana.

Belmonta? — rzekłem do pana Duvallon wpatrując się w niego bystro. — A wieszże pan kto jest ten człowiek?
— Ten człowiek... ten człowiek, wart tyle co i inny, do licha! — zawołał Duvallon zrywając się żywo.
Ja ciągle siedziałem.
— Ten człowiek jest rozbójnikiem, Mości panie!... ten człowiek jest zabójcą... Mości panie!... — i do każdego mego zaskarżenia dodawałem śmiałe i nakazujące spojrzenie.
— Gdybyś pan nie był we własnym domu!.. — rzekł Duvallon ściskając pięści.
— Nie jestem dziecięciem, Mości panie; pańskie groźby są śmieszne. Mówmy otwarcie, i skończmy, najlepszym dowodem, że pański przyjaciel jest zabójcą, iż byłem przez niego raniony na yachcie, który napadł na morzu śródziemném: jestże to jasno? Dowodem że pański przyjaciel jest rozbójnikiem, jest, że znajdowałem się na tymże samym yachcie, gdy dokazał podle aby się rozbił na wybrzeżach wyspy Malty: jestże to jasno? Nakoniec, dowodem że te oskarżenia są ugruntowane, jest, że Ambasador Angielski we Francyi, i minister interesów zagranicznych, uwiadomieni przezemnie o znajdowaniu się tego nędznika w Paryżu, przedsięwzięli środki, za pomocą których