jem, niema i miłosna mowa, która niemusiała unikać zazdrosnego wszystko-widzenia osób, któreśmy przyjmowali; nieszczęsny urok pierwszéj miłości, lecz który tak wyłącznie nas zajmował, ze aniśmy myśleli o tém, co się działo po za jéj obrębem; powietrzo-krąg upajający, śród którego żyliśmy tak szczęśliwi tak o nic niedbający, iż sądziliśmy go niedościgłym dla obojętnych oczu!
W miarę jak zasłona, która dotąd pokrywała przedwmną moje postępowanie, uchylała się, pojmowałem moję niepojętą płochość; i jak każdy młody charakter, jeszcze je bardziéj sądziłem być nierozsądne... Ujrzałem przyszłość Heleny zupełnie straconą; gdyż, nie mając majątku, czystość jéj postępowania, nie mogąca podpaść najmniejszemu zarzutowi, podwójnie stawała się dla niéj szacowną. Potém, z uniesieniem przypominałem sobie jéj miłość, jéj przywiązanie tak czyste i tak poświęcające się, które sięgało aż dzieciństwa; jéj przymioty wzniosłe, jéj rozum, jéj łagodność, jéj piękność, jéj gust wytworny... Słowem, zacząłem myśleć, że Helena, chociaż niewinna, mogła wydawać się występną w oczach świata, i że ponieważ może zadałem niewynagrodzony cios jéj sławie, jedyném wynagrodzeniem imnie godném było ofiarować jéj moję rękę.
Strona:PL Sue - Artur.djvu/147
Ta strona została przepisana.