Strona:PL Sue - Artur.djvu/184

Ta strona została przepisana.

że, napełnionych najtkliwszemi i najdelikatniejszemi staraniami, aby zabliźnić tę ranę; lecz tak się czułem pewny mojéj miłości, tak byłem szczęśliwy przyszłością, iż ani wątpiłem że mi się dobrze powiedzie. Znając jak szlachetny i prawy był sposób myślenia Heleny, sama jéj obietnica dowodziła mi że uczuwała jeszcze gniew bez wątpienia, lecz że zawsze miała dla mnie szacunek; ze wyczytała w głębi mego serca, i że pomimo swéj wiedzy przekonaną była, iż wyrażając straszliwą myśl, która ją tak srodze obraziła, stałem się tylko mimowolném echem zatrważających maksym mego ojca.....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wyjechaliśmy niezadługo do miasta***, w którém mieszkała Helena i jéj matka.
Nasze małżeńtwo, ogłoszone z pewnym rodzajem uroczystości, miało się odbyć z wielką wspaniałością, i to w niedługim przeciągu czasu, gdyż błagałem Heleny aby dozwoliła przyśpieszyć tę szczęśliwą chwilę, o ile formalności dozwolą.
Serce moje pośpieszniéj biło nadzieją i miłością. Nigdy Helena niewydawała mi się tak piękną: twarz jéj, nosząca zwykle wyraz łagodny i tkliwy, miała wówczas piętno jakiejś poważnéj i tęsknéj dumy, nadającéj jéj rysom cha-