łość, poświęcenie się i miłość, iż byłem pewny że zwolna przywrócę téj zachwycającéj twarzy wyraz dobroci ufnéj i prosto-dusznéj, że ustalę na zawsze na tych zachwycających ustach ten niewysławienie powabny uśmiech, który niegdyś na nich jaśniał, zamiast poważnéj pogardy, która je wówczas marszczyła jeszcze... że ujrzę te spojrzenie surowe i pogardne łagodzące się zwolna... z pogardnego stające się surowém, potém smutném, potém tęschném... uprzejmém... czułém... i że wyczytam w reście w jego uśmiechającym błękicie to błogosławione słowo: Wybaczam......
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Aż do najdrobniejszych szczegółów materyalnych, dotyczących się przygotowań do naszego związku, wszystko mnie zachwycało; zajmowałem się niemi z dziecinną radością. Ni chcąc opuścić Heleny, prosiłem jednę z przyjaciółek mojéj matki, kobiétę najdoskonalszy gust posiadającą, aby mi przysłała z Paryża wszystko, co tylko można wymyśleń najbardziéj eleganckiego, wyszukanego, wspaniałego, na ślubny podarunek dla Heleny.
Przypominam sobie iż to w dwóch powozach, które kazałem sprowadzić z Serval, prezenta te zawiezione zostały Helenie, i ofiarowane przez Rządcę moich dóbr; starałem się aby ta cere-