Strona:PL Sue - Artur.djvu/214

Ta strona została przepisana.

Dreszcz mnie przeszedł, gdy Pan u Pluvier ofiarował mi miejsce w swym powozie, podobnym do kibitki smolarza; lecz uniknąłem jego sideł, gdyż na szczęście rozkazałem memu kabryoletowi czekać na siebie. Wówczas Pan du Pluvier uczynił tęż samę ofiarę Lordowi, Falmouth, który mu odpowiedział zniczém nie zachwianą krwią zimną:
— Najszczerzej żałuję iż przyjąć niemogę, mój kochany Panie du Pluvier; lecz natychmiast idę do Parlamentu.
— Do izby Parów? Zgoda, to Pana zawiozę. Cóż mnie to szkodzi? moje konie wprawne do biegu.
— I biegają też przecudownie, — odpowiedział Lord Falmouth. Lecz ja się udaję do Londynu, pragnę przemówić za Jndyanami, a że rozprawy zaczną się najpewniéj jutro wieczór, chciał bym stanąć, gdyż wyrachowałem czas odpłynięcia pakebotu, i zamyślam przybyć do Londynu pojutrze.
Uśmiechałem się z téj nadzwyczajnéj wymówki, gdyśmy usłyszeli dzwonki koni pocztowych, i niezadługo podróżna kareta Lorda Falmouth wjechała na dziedzieniec. Spojrzałem na Pana de Cernay z podziwieniem, i gdy Lord Falmouth wyszedł wydać rozkazy, spytałem Hra-