rym zdawało mi się postrzegać jakiś odcień zazdrości.
Od téj chwili osadziłem że Hrabia umieszcza mnie wyraźnie bardzo wysoko w swém przekonaniu. Faeton jego zajechał; usiadł w nim wraz z Izmaelem.
Niepodobna opisać elegancyi i lekkości tego roskosznego powozu jasno-zielonego, z obłamkami białemi; podobnie jak doboru i gustu jego ślicznego zaprzęgu, składającego się z konia gniadego i konia siwo jabłkowitego, miernego wzrostu. Wszystko było zachwycające, nawet, dwóch małych groomów, najzupełniéj jednakowéj kibici i wzrostu, którzy lekko wskoczyli na tylny koziołek: pierwszy raz także widziałem konie z ogoloną grzywą, a to najdoskonaléj przystawało koniom Pana de Cernay, tak bowiem ich grzbiety, odznaczające rasę, były płaskie, muszkuły śmiele wydatne.
Pojechaliśmy do lasku.