że twarzy bardzo przyjemnéj. Przybliżył się do współzawodnika z uśmiechem na ustach, i podał mu rękę; ten ją ścisnął z jak największą, lub przynajmniéj najpozorniejszą szczerością, co mi się wydało dyssymulacyą w jaknajlepszym guście, zważając na stosunki, w jakich się względem siebie znajdowali.
Obaj powabni młodzieńcy wzbudzali zajęcie przykre i ogólne, tak wielkiém było niebespiespieczeństwo na które mieli się narazić z tak o nic niedbającą śmiałością. Istotnie, na co tylko poświęci się odwaga, zawsze poklask odbiera. Zdało mi się także iż człowiek siwowłosy, z godnością w twarzy wyrytą, zbliżył się do Pana de Montreuil, i uczynił mu zapewne kilka nalegających uwag względem niebespieczeństwa owego biegu.
Uwagi te, przyjęte z jak najdoskonalszą uprzejmością, pozostały jednak bez skutku, gdyż w obce tak bacznego tłumu, Panowie de Merteuil i de Senneterre, jakikolwiek prawdziwie był powód ich wyzwania, nie mogli na nieszczęście okazywać iż chcą uniknąć niebespieczeństwa.
Trzeba się było nakoniec udać do punktu wyruszenia; jeden z przyjaciół Pana de Cernay pojechał tamże z Panami de Senneterre i de Merteuil, ażeby być obecnym ich puszczeniu się i wydać hasło.
Strona:PL Sue - Artur.djvu/233
Ta strona została przepisana.