w téj chwili spostrzegłem Pana de Merteuil zacinającego dzielnic szpicrutą swego konia, bodząc go zarazem obu ostrogami; zapewne aby niezawodniéj mógł przeskoczyć zaporę. Dzielny koń wyprzedza w istocie współzawodnika, i to o znaczny kawał; lecz bądź że mu sił zabrakło, bądź że go nierozważnie popchnięto, wtedy, zamiast skupić się na chwilę cały w sobie, dla ułatwienia swego skoku tym krótkim przestankiem, Captain-Morave tak na oślep wpadł na belkę, iż przednie jego nogi w niéj się uwikłały....
Wówczas, słysząc ten tłum wydający jedyny i straszliwy krzyk, postrzegłem konia i jezdca robiących koziołka i powalonych na piasku alei, w chwili, gdy Pan de Senneterre, zręczniejszy lub lepiéj dosiadający rumaka, zmuszając swego konia Bewerleja do nadzwyczajnego podskoku, przebywał zaporę, zostawiając ją daleko za sobą, nie mogąc jeszcze wstrzymać gwałtownego rzutu, jakim się do biegu puścił....
Wszyscy poskoczyli obtoczyć nieszczęśliwego Pana de Montreuil.... Nieśmiejąc przybliżyć się, tak bardzo lękałem się tego strasznego widoku, rzuciłem okiem w stronę, w któréj widziałem Panię de Pënâfiel; powóz jej zniknął.
Strona:PL Sue - Artur.djvu/241
Ta strona została przepisana.