Strona:PL Sue - Artur.djvu/249

Ta strona została przepisana.

go konia! ach! nieba! nieszczęśliwy! zabije się!!! ja stanę się przyczyną jego śmierci! Ocalcie go!... na pomoc!!! Śmierć jego! ach! byłaby żałobą mego całego życia! Izamelu! Izmaelu!.. — Słowem, — mówi Pan de Pommerive wracając do swego naturalnego głosu, — Margrabina tak dalece głowę straciła, iż się przechyliła do połowy ciała przez portierę, ciągle wyciągając drżące ręce do swego drogiego Turka, lecz z krzykami tak przytłumionemi, lecz ze łkaniem tak ciężkiém, iż sądzono że jest w obłąkaniu; dodaj do tego że była blada jak śmierć, że wszystkie jéj rysy były rozburzone, oczy ledwie niewychodzące z głowy i łzami zalane, a łatwo osądzisz jaką to śmieszną scenę musiało tworzyć. Ponieważ to zresztą mogło uchodzić tylko za przesadzoną czułość, mogłoby się też tylko wydać nadzwyczajnie śmieszném, lecz dla tych co wiedzieli jak się rzeczy mają istotnie, było to gorzéj jak śmiesznie, było to ohydnie, bo, ponieważ Pani de Pënâfiel i tak już przestąpiła granice przyzwoitości, przybywając być obecna owemu nieszczęsnemu wyzwaniu, wiedząc dobrze że jest jego przedmiotem, powinnaby jednak była niewystawiać się tak nieprzyzwoicie na widowisko.... i dla kogoż? nieba! dla przeklętego