Strona:PL Sue - Artur.djvu/275

Ta strona została przepisana.

powtarza teraz każdemu, kto tylko chce go słuchać, iż jedynie z podbudzenia miłości własnéj zrobił ten nieszczęśliwy zakład z panem de Merteuil. Obaj, — powiada Senneterre, — jedli śniadanie u Lorda***, i wychodząc z tamtąd, każdy zaczął zachwalać rzadkie przymioty swego konia; nieco egzaltacyi wmieszało się do tego, i to nieszczęsne wyzwanie zakończyło ich rozmowę. Nazajutrz, ochłonąwszy nieco, jak powiadają, uznali całe jego niebespieczeństwo, lecz wtenczas lękali się aby nie sądzono, iż się chronią przed niebespieczeństwem, i dla próżnéj chwalby utrzymali zakład. Wszystko to pięknie i dobrze, lecz, prócz tego że to niejest prawdą, dla mnie przynajmniéj, który wiedziałem o prawdziwéj przyczynie tego wyzwania, sam pan przyznasz, że to nawet nie jest podobném do prawdy. Zresztą, Senneterre, uwiadomiony o nieprzyjaznych pogłoskach rozsiewanych o pani de Pënâfiel, postąpił sobie jak człowiek dobrze wychowany, zaprzeczając teraz wszystkiemu.
Wiele lat uleciało już ponad temi wspomnieniami, i sam siebie pytam, jak podobne drobnostki mogły mi jeszcze w pamięci pozostać. A to dla tego, iż łącząc się z przykrym wypadkiem mego życia, uderzyły mnie także samém swém ubóstwem, jako wzór najdokładniéj-