śmianiem się, iż pan de Cernay zupełnie został odurzony; potém odezwał się znowu:
— Z takim sposobem myślenia, widoczny jest rzeczą że nigdy nikogo nie potrzebujemy... i tyle tylko mogę panu powiedzieć, że go bardzo żałuję. Ależ jednakże, — dodał prawie niecierpliwie, — przyznaj pan, że gdybym jutro przyszedł go prosić o wyświadczenie mi łaski, nieodmówiłbyś mi pan, choćby też tylko przez samo uszanowanie dla ludzkości; świat przecie więcéj niewymaga!
— Lecz przypuszczając żebym panu wyświadczył przysługę, cóż to dowodzi? żeś pan mnie potrzebował, a nie że ja potrzebowałem pana.
— To więc pan sądzisz być pewny że nigdy nikogo potrzebować nie będziesz?
— Tak jest, jest to mój główny zbytek, i obstaję przy nim.
— Zgoda, pański majątek jest w gruntach, jest zatém pewny, pańskie położenie równe jest położeniu wszystkich, niewierzysz w cierpienia serca, lub sam je ponosisz; lecz, naprzykład, miéj pojedynek, a będziesz przecie musiał poprosić kogoś aby ci służył za świadka; to już wielka wdzięczność! Możesz więc jeszcze kogo potrzebować.
— Kiedy mam pojedynek, idę do napierwszych koszar, biorę pierwszych dwóch podof-
Strona:PL Sue - Artur.djvu/283
Ta strona została przepisana.