Strona:PL Sue - Artur.djvu/304

Ta strona została przepisana.

Ach, była to, prawdę rzekłszy, straszliwa i płonna kara, któréj stawałem się zarazem i ofiarą i katem> chociaż smutna ta surowość nie czyniła mnie lepszym ani dla siebie, ani dla innych..

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wracam do pani de Pënâfiel, powinienem był taże najzupełniéj ukryć przed panem de Cernay jakie były moje zamiary; gdyż wstawienie się Hrabiego mogło mi być użyteczne, i wiedziałem dobrze, że najlepszemu współwinowajcami są ci, co się niemi staję dobrodusznie i nie wiedząc o tém.
Mocno więc pragnąłem poznać tę dziwną kobiétę, pomimo wszystkiego złego, które o niéj mówiono, a nawet może właśnie dla tego złego, którego obmowną przesadę zdarzyło mi się choć w jednéj poznać przynajmniéj okoliczności; lecz charakter mój podejrzliwy i dumny, widział chęci téj stawioną nieprzebytą zaporę.
Powtarzam, tego dnia, kiedy na operze zacząłem bronić panie de Pënâfiel przeciwko panu de Pommerive, z powodu Izmaela, mogła mnie słyszéć; w takowym przypadku znajdowałem że moje przdstawienie byłoby w jak najgorszym guście; moja sprzeczka z panem de Pommerive mogłaby wtenczas uchodzić za wyrachowany wstęp do tej proźby.