Strona:PL Sue - Artur.djvu/312

Ta strona została przepisana.

czas naglił, i byłem zmuszony, współ-ubiegać się niby z Sainvllem o serce!
Jakém przewidział, Sainville był wielkim głupcem; a skoro mnie ujrzał przedstawionym kobiécie, z któréj przywiązania tak się głośno chlubił, okazał natychmiast najdzikszą zazdrość. Chcąc dowieść tego, co zapewne nazywał swemi prawami, zaczął się obchodzić z tą biedną kobiétą w sposób jak najnieznośniejszy i najbardziéj kompromitujący, co mi wielką przykrość sprawiało; gdyż nieżądała zato wynagrodzenia, a prócz tego nie mógłbym go jéj ofiarować.
— Lecz niemogąc dłużéj wytrzymać, i sprawiedliwie obrażona brutalskiém obejściem się tego dziwnego wielbiciela, chcąc się pomścić zaczęła mi okazywać najniewinniejszą wabność. Niezadługo pan de Sainville posłużył mi nad moje nawet życzenie; gdyż po dwóch albo trzech urozmaiconych scenach które przeszły stopniowo od obrażonéj godności aż do najzimniejszéj ironii, a nakoniec do zupełnego niedbania, poszedł znowu nadskakiwać, z całéj siły innéj biednéj młodéj kobiécie, która się bynajmniéj żadnéj zdrady nielękała.
Nakoniec, chociaż to było prawie fałszem, pozyskałem niezadługo w oczach świata zaszczyt iż jestem przeniesiony nad pięknego