— Jak to! — rzekłem niezmiernie zadziwiony, — jest więc kilka wiejskich domów w ***?
Nie panie, powiadają że tylko jest jeden: reszta to tylko same wieśniacze chałupy.
— Jest więc inna droga do powracania z *** niżeli ta którą jedziemy?
— O! nie, panie; trzeba koniecznie powracać tędy.
— A nikt tędy nie powrócił?
— Nie, panie.
— To rzecz nadzwyczajna! A dawnoż ta kareta tędy przejeżdżała?
— Nie długo, już będzie dwa lata.
— A twoja druga podróż do ***? — rzekłem do mego przewodnika mając nadzieję znaleść wytłumaczenie téj tajemnicy.
— O! co tę przejażdżkę, to będę długo pamiętał, panie! Ach! stary niegodziwiec! stary łotr! stary oszukaniec!
— Daléj, kochany chłopcze, opowiedz mi to wszystko, masz jakąś urazę, jak mi się zdaje?
— Urazę!... zdaje mi się że mam urazę... bo też jest za co. Nie za samę rzecz, lecz za to ochydne szalbierstwo... a najbardziéj za to, że mnie nazwał swym przyjacielem, ten stary potwór, ja jego przyjacielem!!! Zresztą, sam pan zobaczysz. Ową więc podróż, odbyliśmy będzie temu trzy miesiące: na mnie wypadła ko-
Strona:PL Sue - Artur.djvu/35
Ta strona została przepisana.