Strona:PL Sue - Artur.djvu/357

Ta strona została przepisana.

gardę chyba na przedmioty nikczemne i nędzne, — złą i nienawidzącą, a mnie wydała się być dobrą i litościwą; — fantastyczną, dziwaczną i ponurą, niekiedy tylko widywałem ją smutną.
Teraz, czyż ta różnica tak wielka, pomiędzy tém co widziałem i co słyszałem miała być przypisaną głębokiéj dyssymulacyi, którą powszechnie przypisywano pani de Pënâfiel? Nie wiem tego.
Nie wiem także czy bardzo byłem rozkochany w pani de Pënâfiel, lecz czułem dla niéj, w miarę jak ją bliżej znałem, bardzo mocne zajęcie, spowodowane zarówno przez jéj wdzięk, dowcip, przymioty przez samę nawet naiwność niektórych wad, których nieukrywała, jak i przez zawziętość z jaką świat bezustannie ją zaczepiał; zawziętość przeciwko któréj nieraz srodze powstawałem.
Nie bez dumy przypominam sobie tę okoliczność; nic bowiem nie jest pospolitszego jak ta upowszechniona podłość, z jaką łączymy się z obmawiającemi, aby szarpać swych nieobecnych przyjaciół.
Prócz tego, odkryłem zwolna fałsz tysiącznych rozsiewanych pogłosek, którym, z resztą, sam najpierwszy kiedyś uwierzyłem.
To też, skoro tylko mogłem pogadać nieco poufałéj z panią de Pënâfiel, wyznałem jéj jak-