Strona:PL Sue - Artur.djvu/384

Ta strona została przepisana.

dodała, z godnością zarazem wzniosłą i smutną, która, pomimowolnie, zrobiła na mnie wrażenie — jako dowód nadzwyczajnego zaufania ze strony kobiéty, jest jedną z tych rzeczy, które najbardziéj czynią zaszczyt uczciwemu mężczyznie, nie lękam się wyznać Panu wszystkiego; zresztą, jesteś wspaniały i dobry; wiem ze nieraz broniłeś mnie śmiało, szlachetnie, a niestety! mało nazwyczajona jestem do tego; wiem, wreście, iż pewnego dnia, na Operze... Tak, słyszałam Pana, — rzekła pani de Pënâfiel, postrzegając moje podziwienie; — to panu dozwoli zrozumieć, dla czego sama prawie chciałam abyś mi był przedstawiony; a nieskwapliwość, z jaką odpowiedziałeś na tę uprzedzającą grzeczność, dała mi wysokie wyobrażenie o godności twego charakteru; potrzebuję też wierzyć... potrzebuję też widzieć w tobie prawdziwego, szczerego przyjaciela; bo przecie muszę komuś powiedzieć... — odezwała się znowu z rozdzierającym wyrazem... — muszę powiedzieć tobie... ach! tak, tobie... dla czego jestem najnieszczęśliwszą z kobiét!
I rozpłynęła się we łzy, ukrywszy twarz w obu rękach.
Było w tych słowach, w rozpaczném spojrzeniu co im towarzyszyło, cóś tak rozdzierającego, iż pomimowolnie uczułem się wzruszo-