Strona:PL Sue - Artur.djvu/389

Ta strona została przepisana.

swéj powierzchowności zawsze uśmiechającéj się, powabnéj i łatwéj, i nie przybierać innéj, któraby była straszliwie nudzącą. Zresztą, on nie kłamie; nie każe uważać swych stosunków ani za gruntowne, ani za prawdziwe; przemów do niego jego językiem, a odpowie ci. Nie on to jest samolubnym i wymagającym, sami niemi raczéj jesteśmy. Pocóż chcieć zastąpić te pozory jego, tak zawsze powabne, a które zresztą dostatecznemi są dla niego, pani pretensyami do przyjaźni romansowéj? temi miłościami bez końca, któreby go uczyniły zasępionym, a których bynajmniéj niepotrzebuje? Powierz mu się, wejdź szczerze w jego wir upajający, a uczyni ci życie lekkiém, świetném i szybkiém. Jeśli potwarza cię dzisiaj, cóż to szkodzi! jutro inna pogłoska wybije z pamięci jego obmowę. Zresztą, przypatrz się Pani, czy sam wierzy potwarzom które rozsiewa? Czyż dla tego mniéj jest dla ciebie uległy? czyż go niewidzisz u stóp swoich? bynajmniéj się niezmienił. Dla czegóż więc przywiązywać do jego pustych słów większą daleko wagę, niżeli sam przywiązuje ją do nich? Używać zabaw, i dozwalać ich używać, to jego dewiza; zdaje mi się że dość jest wygodna: czegóż więcéj od niego żądać?