Strona:PL Sue - Artur.djvu/399

Ta strona została przepisana.

— Mości Panie... co za śmiałość... co Panu daje powód mniemać?...
— To! — rzekłem wskazując jéj poganinem spojrzeniem portret dotąd przy nogach jéj leżacy, potém, opierając koniec buta na medalionie, o tyle nogą nacisnąłem aby szkło pękło.
— Świętokradztwo! — krzyknęła pani de Pënâfiel pochylając się żywo, aby pochwycić portret, który ścisnęła w obu swych złożonych reku, spoglądając na mnie oczyma iskrzącemi się z gniewu i oburzenia.
— Świętokradztwo, zgadzam się, gdyż obchodzę się z tém bożyszczem najzupełniéj jak ono obchodzi się z Panią! Potém, kłaniając się jak najniżéj, wyszedłem.